dziwne gołąbki & filozofia na temat kapusty i głowy

Tak sobie eksperymentuję... to wychodzi różnie,ale trzeba. Jeśli chcemy uczyć się na swoich błędach. To po 1. Po 2. Jeśli w ogóle chcemy się uczyć,to wybieramy przepisy kogoś i je odzwierciedlamy.Wychodzą lub nie. Stwierdzamy,że pasują nam w smaku albo nie. W pewnym momencie dochodzimy do tzw. intuicji, w momencie kiedy ktoś podaje Tobie przepis już wiesz czy ma potencjał czy nie. Czy będzie Tobie smakować,czy nie.. Ponieważ już znasz się na kuchni:D

Jeśli chodzi o gołąbki najlepsze są te sprawdzone,tradycyjne.
Nie mam akurat na takie przepisu.
Jednak muszę wspomnieć o tym,iż wiem,że prawdziwe gołąbki takie owijane w kapuście nie są wcale z ryżem, a z kaszą.  Jest to tradycyjne danie polskie.Ja nie zamierzam tutaj być znawcą,tylko pokazać swój przepis. Wiem,że gołąbki z kaszą gryczaną to są te pierwsze gołąbki,które się robiło.. Ja próbowałam już różnych wersji i jakoś zdjęć nie mogę zamieścić.Wydaje mi się,że przez to,że absorbują dużo uwagi. Skupiam się na wszystkim i nie będę myła rąk co kilka sekund aby zrobić zdjęcie.. Trzeba byłoby fotografa pomocy:D

Moje ulubione gołąbki to są te,co znam najlepiej,czyli z ryżem,mięsem mielonym wieprzowym - farsz i starą kapustą w sosie pomidorowym
Następne są gołąbki z kaszy gryczanej i grzybów również owinięte starą kapustą ( tak przygotowałam kiedyś do rodziców na wigilię)
Następną wersją są już różne wersje tzn. "dziwne gołąbki",można dodawać rozmaitości.. i to taki gołąbek niespodzianka.

 SOS: A sos to zupa krem HAHA zmiksowane pomidory malinowe,odrobina dyni, cebula,czosnek,przyprawy ekstrawaganckie.

Ps. Kapusta się rwie,jak licho. i na jednego małego gołąbka,trzeba użyć dwóch liściI(jeszcze zależy jaka kapusta). Ale malutko wychodzi. I mi farszu zostało to zrobiłam dziś hamburgery.


Nie podam przepisu,bo go nie było... Być może kogoś zainspiruje to co piszę. Gołąbki z młodej kapusty są bardzo delikatne.. Kapusta sama w sobie jest mega smaczna,ale bardzo trudna w obróbce. Z jednej kapustki wyszło zaledwie kilka malutkich gołąbków,nie do końca byłam z nich zadowolona,mimo,iż były dogotowane-dopieczone,smaczne.To dla mnie nie ma to jak gołąbki z twardej kapusty,która trzyma się dobrze i do gołąbków nie trzeba używać sznurka,wykałaczek,nitek..wystarczy dobrze owinąć w mega dużego liścia i nawet podczas obracania w garnku nic się z nimi nie dzieje....niepożądanego. Za dzieciaka, inne dzieci oddawały mi liście,uwielbiałam je jeść u cioci w przejściowym mieszkaniu w kuchni. Pamiętam również czelendż na cukier,kto wypije herbatę najbardziej posłodzoną.Inni śmiali się,że pewnie nie wiem co robię,ale jakoś intuicyjnie wiedziałam,gdzie jest granica i czy warto zakładać się czy nie. Magia w kuchni to jest coś co mnie przyciąga.Dlaczego kapusta od gołąbków inaczej smakuje niż taka przygotowana w ten sam sposób,ale bez mięsa i ryżu w środku?
Nie smakuje mięsem a jednak smakuje"gołąbkiem"?
To są te magiczne rzeczy,które nie sposób wyjaśnić.Czasami krzta dosłownie wystarczy aby zmienić diametralnie czegoś smak. Kapusta jest o tyle magicznym i wdzięcznym warzywem,że wcale nie pochłania smaku innych warzyw,wręcz je dominuje. I lubi aby odpowiednio do siebie dobierać inne warzywa czy przyprawy.Przykład: kiedy wkładasz do gorącej wody taką samą ilość marchewki,pietruszki,czy selera (przykładowe podstawowe warzywa na zupę) - smak każdego z tych warzyw nie jest dominujący,a się uzupełnia.Wystarczy,że dodasz kapustę w tej samej ilości ciężkości, już zdecydowanie wyczuwalny jest kapuściany posmak.
Zauważyłam,że właściwość jest taka: w momencie kiedy dominuje jakieś warzywo to mamy tzw zupę o nazwie tego warzywa,ale nie każde warzywo zasługuję na to aby posiadać nazwę główną w swoim udziale. O co chodzi?
Mamy np. buraczkową, pomidorową,kapuścianą... są do dominujące warzywa,których dodatek sprawia,że przechyla się szala na właśnie ich stronę. Dlaczego nie mamy selerowej korzeniowej?Ktoś powie,że jest,bo wystarczy dodać selera kg i zmiksować... Ale ja mówię tu o tym,gdzie mamy dużo innych warzyw w danej zupie a jednak smak nadaje te podstawowe główne i nie gryzie się z tym,że ma bogactwo innych w sobie samej... Wiem,że mogę dość zawile pisać.Dlatego postanowiłam swoje figlarne myśli otagowywać i nie rozpisywać ich przy okazji ujawniania jakiejś jedzeniowej rzeczy,a tak sobie oddzielnie móc pogadać...
Następną rzeczą jest to,że przyprawy zmieniają smak.To wiadome wszystkim i nie jest odkryciem,a jednak zauważyłam,że sugestia danych składników= dana potrawa,a to kompletna bzdura. Nikt z nas nie żył za czasów dinozaura i nie wie jakie były przyprawy czy łączenie dań. Nieliczni,którzy mają tytuł kucharza czy też są miłośnikami,twierdzą na podstawie rdzawo słonecznych stron książek kulinarnych,że tradycja mówi tak i tak. I tak do póty żyjemy i co jest w zasięgu naszych zmysłów,tym się sugerujemy.Jestem więc zdania,że trzeba eksperymentować po to aby tworzyć coś nowego. Nigdy bym nie pomyślała,że kapusta z carry i suszonymi pomidorami,wypłukana sto razy (kiszona) nie dość ,że odchudzająca to tak zajebista w smaku. Nie boję się sięgać po przepisy ludzi,nowości. Nie.Boje się,że mi życia nie starczy,a tak właśnie będzie.Nie tylko w moim przypadku,aby spróbować kuchni innych ludzi.
Postanowiłam sobie w duchu,że nigdy nie zjem włosów. Bo przecież jak,się zadławię;czyli owłosionego pająka,jakieś inne rzeczy,które nie są przygotowane tylko są jakimś głupim czelendżem po to aby zjeść i się pokazać,zdobyć piniądz;a doświadczenie kulinarne jest zerowe,bardziej mózgo trzepiące lejcem.Natomiast pleśń. Och i ach. Jak ja lubię ser. Warto zadbać o higienę jamy ustnej jak zawsze każdej. (tu pozdrawiam A. (nie mam nic złego na myśli,by myć się 3x dziennie,a nawet 10, bardziej w tym wszystkim chodzi o spędzanie razem czasu niż wywyższanie ludzkiej natury w postaci prysznica,gdzie jest to błędne myślenie,bo ludzie nie mieli prysznica prawie nigdy z perspektywy czasu,a po drugie,to wypłukujemy swój naturalny zapach,więc nici z miłości,bo nie wyczuje Cię nikt...zmywasz warstwę siebie, to trochę jakbyś robiła bunkier w okół aby Cię nikt nie wyczuł (nie mylić z menelami,czy osobami które unikają wody bo są chorzy)Jak zaczęłam to skończę. Spytałam nauczycielki w gimnazjum,  z chemii i biologii, czym jest miłość. Poczułam intuicyjnie jak to ja nazywam,że wiem kogo zapytać chcę, czyje odpowiedzi mogą być dla mnie pomocne itd.. i ona mi powiedziała o przyciąganiu. W tym momencie zrozumiałam,że miłość przez internet nie istnieje. Liczy się zapach i zwierzęcy instynkt. Chociaż tego nie przyjmujesz do wiadomości i teraz,gdy to czytasz jesteś zakochany w literkach,które ktoś napisał... czy nawet głosie,obrazku... błąd. Miłość,a raczej chemia pojawia się między osobnikami kiedy ich zapachy wzajemnie dla siebie kwitną. Chyba,że jeszcze nikt tego nie udowodnił, i poprzez nie wyjaśnioną siłę można również się przywiązać. Ale raczej to są wspólne tematy, a potem dwa za dużo wypite piwa. A przecież się mylę. I można napisać słowo,które zna każdy z miliona ludzi, i "klika". I zakochujesz się bo słowo cześć jest romantyczne,tak samo jak flondra i aligator.

Komentarze

Popularne posty